Dlaczego wybierać Niemca do Sejmu?
- Napisał Bernard Gaida
- Dział: Blogi
Partie i inne ugrupowania stają w szranki wyborcze. Jak od lat, rzadko towarzyszy temu merytoryczna debata, a raczej populistyczne hasła i szukanie „haków”. Na tym tle Górny Śląsk wyborców przyzwyczaił do tego, że próbuje wprowadzić do Sejmu osoby, które niosą z sobą także treści regionalne. Pojawiają się także inni, a w tym „spadochroniarze” z Warszawy, którzy regionalne treści traktują taktycznie.
Naczelnym spadochroniarzem na Górnym Śląsku stał się sam premier. Odwiedza już od tygodni śląskie miejscowości, jak Ruda Śląska, Tychy, Bojszowy i oczywiście Katowice. Szkoły, domy seniora, pikniki rodzinne, prezentując dokonania rządu PiS, podkreślając dwuznacznie polskość Śląska i dokładając politycznym przeciwnikom. Czasem nawet burmistrzowie tych miast nie wiedzą o wizytach w obiektach przez nich utrzymywanych.
Obok takich nagłaśnianych wizyt rzekomo niemających związku z kampanią wyborczą podpisy zbierane są na listy innych ugrupowań, a tam pojawiają się prawdziwi reprezentanci opcji regionalnych. W Gliwicach zbiera je były dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach, usunięty swego czasu za zbytnią otwartość na niemiecką zawartość śląskiej historii, Leszek Jodliński. Dziś zdecydował się w wyborach otwarcie reprezentować mniejszość niemiecką. Także w województwie opolskim mniejszość z posłem Ryszardem Gallą wczoraj pokazała całą listę i regionalne hasło „Opolskie ma znaczenie”.
Rozumiem je szerzej: Śląsk ma znaczenie. To prawda, że czasem ugrupowania i hasła regionalne reprezentują ciasną i zamkniętą tożsamość. Mniejszości niemieckie, tak u nas, jak i gdzie indziej, są regionalnymi ugrupowaniami z tożsamością otwartą na innych. Silna tożsamość niemiecka pozwala się bowiem otwierać i nie boi się inności. Dlatego ważne jest, by wyborcy takich regionalnych przedstawicieli do parlamentu wybrali i nie wierzyli, że to się dokona bez ich głosu. Ponieważ 30 lat po upadku PRL, 15 lat po wejściu do UE na Śląsku nadal dzieci nie uczą się jego historii, bo programy ustalane centralnie nie uznały tego za ważne. Ponieważ mimo że w naszym regionie mieszka największe skupisko mniejszości niemieckiej w Polsce i pomimo ratyfikacji Europejskiej karty języków regionalnych i mniejszościowych nie stworzono skutecznych rozwiązań dla faktycznego zaistnienia dwujęzyczności, a nawet istniejące rozwiązania edukacyjne ulegają pogorszeniu. Tych „ponieważ” jest naturalnie więcej.
Polski system wyborczy nie daje mniejszościom narodowym gwarancji na reprezentację parlamentarną i dlatego w obecnej kadencji pozostał już tylko jeden taki poseł. Nie mają swych posłów już ani Ukraińcy, ani Białorusini, tylko jeszcze Niemcy. A nie da się obronić wielokulturowości bez tych, dla których wielokulturowość nie jest teorią, ale własnym życiem.
Bernard Gaida
Artykuły powiązane
- Rozmowy w Ministerstwie
- Stanowcza reakcja mniejszości niemieckiej przeciwko działaniom MEiN
- Rozporządzenie ws. ograniczenia liczby godzin j. niemieckiego: pracę straci około 500 nauczycieli
- Głos rodziców: ponad 13 tysięcy podpisów trafiło do Ministerstwa
- Dyskusja online: "Redukcja lekcji niemieckiego mniejszości niemieckiej w Polsce i jej konsekwencje"