Log in

Wspólne doświadczenie

W zeszłym roku VdG przyjęło, że bieżący rok, w którym mija 75 lat od daty zakończenia II wojny światowej, w szczególny sposób poświęcimy ciągle mało znanej prawdzie, że dla Niemców na wschód od Odry i Nysy z tym rokiem wojna się nie skończyła. Właściwie tylko na Górnym Śląsku, najpierw samotnym wysiłkiem naszych organizacji, a potem ze współudziałem innych śląskich stowarzyszeń, udało się sprawić, że ów dramat Niemców pod hasłem Tragedii Górnośląskiej zaczął żyć w świadomości społecznej. Ale tylko tutaj.

Dlatego jako VdG, pomimo ograniczeń roku pandemii, oprócz upamiętnienia w Łambinowicach i po raz pierwszy w Potulicach k. Bydgoszczy zorganizowaliśmy konferencję naukową poświęconą powojennemu dramatowi Niemców we wszystkich regionach obecnej Polski. Sobotnia konferencja w Łubowicach, którą zorganizowało Górnośląskie Centrum Kultury i Spotkań im. Eichendorffa pod tytułem „Tragedia Górnośląska”, była chyba ostatnim wydarzeniem temu poświęconym.

W wygłoszonym tam referacie powiedziałem, że jakkolwiek nie był rok 1945 tragiczny dla Górnego Śląska, to nieuczciwością byłoby nie widzieć go w relacji do całej tragedii, która dotknęła Niemców na obszarze od Odry do Kamczatki i pomiędzy Adriatykiem, Morzem Czarnym i Bałtykiem. Użyłem liczb, które obrazują skalę spustoszenia. Dane są rozproszone, ale da się je zestawić i wtedy widać, że na tym obszarze, na którym dzisiaj w mniejszościach niemieckich żyje od 1 do 1,5 mln Niemców, przed wybuchem wojny żyło ich ponad 25 mln. Ucieczki, wypędzenia, deportacje i wreszcie emigracja dotknęła więc 95% tych społeczności. Kilka milionów nie przeżyło.

Skala tej powojennej tragedii jest nieuświadomiona głównie poprzez wieloletnią tabuizację, a jeśli jest upamiętniona, to w rozbiciu na poszczególne kraje i regiony. A przecież była zaplanowana i w znacznej części uzgodniona przez aliantów ponadregionalnie. Jej słaba percepcja i niedostateczna ocena prawno-moralna zdaniem prof. A. de Zayasa sprawia, że mimo iż ma co do skali charakter wyjątkowy w historii ludzkości, nie uchroniła Europy przed powtórką, jaką były czystki etniczne w Jugosławii. Właściwe upamiętnienie i nazwanie każdej zbrodni jest pracą dla przyszłości i pokoju.

Zwolennikom relatywizacji oceny powojennego losu Niemców na wschodzie przytoczę ciekawe zdanie de Zayasa: „II wojna światowa była wszak powodem, ale nie przyczyną wypędzenia”. Dobrze więc, że w przesłaniu prezydenta Steinmaiera z okazji rocznicy gestu Willy’ego Brandta jako balast przeszłości obok niemieckich zbrodni czasu wojny wymienił on także powojenne wypędzenia.

Bernard Gaida

Więcej w tej kategorii: « Raz wybrawszy… Przesłanie z Rzymu »