Flut u bliskich
- Napisał Bernard Gaida
- Dział: Blogi
Zupełnie niedawno przeżywaliśmy pożar we wsi zamieszkanej przez Słowaków, którzy utracili swoje domy. Ogłoszono zbiórkę pieniężną na pomoc dla nich. Angażujemy się zawsze, gdy naszym bliskim dzieje się krzywda, a każda mniejszość narodowa w jakiś sposób jest nam bliska. Mam nadzieję, że nasze wezwanie przeobraziło się w realną pomoc. Nie minęło jednak dużo czasu i znów czujemy bliskość z ludźmi ciężko doświadczonymi przez los. Dotyka on ich w zamożnym kraju, ale jednocześnie dotyka naszych bliskich. Bliskich na różny sposób: w obydwu najbardziej zalanych powodzią landach mieszkają setki tysięcy Ślązaków; to często członkowie naszych rodzin, ale nawet jeśli nie łączą nas z nimi więzy rodzinne, to łączy ta sama kultura, język, historia. Granica, a nawet wcześniej „żelazna kurtyna” nigdy tego nie zerwały. Gdybym miał wymieniać miejsca zamieszkania bliskich i znajomych pośród tych mniej czy bardziej dotkniętych, byłoby ich wiele. W niedzielę dowiedziałem się, że w Cochem miejscami poziom wody osiągnął nieprawdopodobne 8 metrów, że znajomi w partnerskim mieście Dobrodzienia, czyli Haan, a zwłaszcza w Gruiten, znaleźli się w niebezpieczeństwie. W niedzielę wieczorem pojawiły się na tej liście nazwy miejscowości z Bawarii. Zamożne miejsca, ale czy to coś zmienia, jeśli woda zabiera cały dom albo zabija najbliższych? Skrajny brak wyczucia śmiejącego się Armina Lascheta za plecami przemawiającego Franka Waltera Steinmeiera nie zmienia faktu, że za kilka dni Rząd Federalny uruchomi pakiet pomocowy o wielomiliardowej wysokości zarówno dla gmin, jak i dla poszkodowanych ludzi. Pieniądze pomogą im stawać na nogi, ale nie zmienią faktu, że czasem osoby starsze muszą zaczynać od nowa, że nagle nie ma się ani jednej fotografii rodziców, dzieci czy wnuków, że znikają pamiątki po przodkach, że naukowcom ginie dorobek życia, a pisarzowi książka, której poświęcił ostatnie dwa lata. W takiej sytuacji bardziej pomaga drugi człowiek niż nawet najlepszy rząd. Dlatego patrzmy na akcje, które powstają, i na siebie, by pomóc czymś, co nagle tam niezbędne, wdowim groszem, rozmową, listem, książką czy modlitwą, o której często zapominamy.
Bernard Gaida