Apel Przewodniczącego: Tragedia Górnośląska 2013
Opole, dnia 21 styczeń 2013
Do wszystkich mieszkańców Śląska Opolskiego
- Dział: Regiony
Opole, dnia 21 styczeń 2013
Do wszystkich mieszkańców Śląska Opolskiego
Śmierć Bp. Antoniego Tokarczuka była śmiercią człowieka wielkiego formatu w tym znaczeniu, jakie temu pojęciu przypisywaliśmy w epoce przedinternetowej, gdyż jego autorytet nie rodził z obecności w mediach i ilości wypowiedzi, ale z ich znaczenia i wagi. W związku z tą śmiercią najczęściej przypominano jego bezkompromisową postawę antykomunistyczną i jego akcję budowy kościołów mimo nie wydawania pozwoleń na ich budowę przez władze PRL. Rzadziej mówiono o jego bezkompromisowej postawie w głoszeniu Ewangelii i stawianiu katolikom wymagań wykraczających poza standard jej rozumienia. Moje spotkanie z Bp. Tokarczukiem na głoszonych w Poznaniu rekolekcjach wielkopostnych w 1978 roku pozostało mi na całe życie wzorem radykalizmu ewangelicznego. W jednym z kazań poświęconych miłosierdziu Bożemu próbując przekazać jego nieograniczoność wielokrotnie podkreślał, że nie ma takiej zbrodni, jakiej Bóg nie mógłby wybaczyć i stąd Kościół pozwala sobie na uznanie niektórych świętymi, ale nikogo w historii Kościół nie uznał potępionym. Swoim zwyczajem po kazaniu zaprosił zainteresowanych wiernych na indywidualną dyskusję w przykościelnej sali. Tego dnia wypełniona była po brzegi. Pierwsze pytanie ze strony starszej Pani padło wyjątkowo konkretnie: „Czy w swym kazaniu dopuścił ksiądz Biskup, że istnieje możliwość, iż Hitler jest zbawiony?”. W zupełnej ciszy padły spokojne słowa Bp. Tokarczuka: „Tak, chciałem powiedzieć, że nie możemy wykluczyć, że Adolf Hitler jest zbawiony”. Po chwilowej konsternacji zadająca pytanie ze słowami „to ja nie chcę być w takim niebie” wzburzona wyszła. Za nią kilka innych osób. Do pozostałych bardzo łagodnym głosem powiedział, że jako Biskup Kościoła Katolickiego na tak postawione pytanie nie mógł inaczej odpowiedzieć i nie wolno wymijającymi odpowiedziami ograniczać prawdy Ewangelii nawet, jeśli ktoś poczuje się dotknięty. Jak często brak nam dziś takich autorytetów.
Pod koniec starego roku i na początku nowego zawsze zastanawiamy się nad fenomenem czasu. Ubiegły rok pełen był niespodziewanych jak i smutnych wydarzeń w naszych szeregach. Wg Jana Twardowskiego każda śmierć przychodzi zbyt wcześnie, pisał on: śpieszmy się kochać ludzi, gdyż tak szybko odchodzą. Gdy jednak śmierć przychodzi w czasie radości – podczas Bożego Narodzenia porusza nas wyjątkowo. W te Boże Narodzenie musiałem pożegnać się aż z dwoma ludźmi, którzy byli dla nas ważni. W Łubowicach zmarł Józef Pater, który od lat zajmował się pielęgnacją dziedzictwa Josepha von Eichendorffa. Jego śląskie korzenie sprawiały, że wyjątkowo cenił sobie wartość kultury, języka niemieckiego oraz wkład poezji śląskiego liryka w światowe dziedzictwo kulturowe. W Dobrodzieniu zmarzł natomiast mój przyjaciel i współpracownik, przedstawiciel Mniejszości Niemieckiej w radzie miasta i były jej przewodniczący Joachim Kiwic, który przykładem swojego ojca pracował dla swojej małej ojczyzny. Zbyt wcześnie opuścił nas i swoją rodzinę. Zawsze, gdy tacy zaangażowani ludzie nas opuszczają myślę nie tylko o bezlitosnym upływie czasu, lecz także o tym, co zostawiają nam, jako dziedzictwo. Mimo tego, że szczegóły ich osiągnięć po jakimś czasie popadną w zapomnienie to jednak zawsze pozostaje fakt, że odzwierciedlają się one w żywej społeczności, która jest niczym łańcuch. Każdy z nas jest częścią łańcucha czasu i generacji. Tak długo jak my i nasi następcy będziemy ich mocnymi częściami, tak długo, jako niemiecka społeczność pozostaniemy w małej ojczyźnie. Józef Pater i Joachim Kiwic, każdy na swój sposób byli silnymi częściami łańcucha, którzy przekazali nam wspólne dziedzictwo.
Am Ende des Jahres und zum Neujahr beschäftigt uns am meisten der Gedanke über das Phänomen der Zeit. Dieses Jahr bekräftigte uns mit überraschenden und traurigen Geschehnissen in unseren Reihen. Jeder Tod ist zu früh, nach dem Motto von Jan Twardowski der schrieb: „beeilen wir uns die Menschen zu lieben, weil sie so rasch von uns gehen“. Jedoch wenn das in der Zeit der Freude, während der Weihnachtszeit passiert, berührt uns das besonders. Diesmal trotz weihnachtlicher Stimmung muss ich von zwei Menschen, die wichtig für uns waren, fast auf einmal Abschied nehmen. In Lubowitz starb Herr Józef Pater, der sich seit Jahren für die Pflege des Erbes von Joseph Freiherr von Eichendorff engagierte. Er wusste den Wert der Kultur, der deutschen Sprache und besonders der Poesie des schlesischen Dichters für das gesamte Weltkulturerbe und Deutschland im Hinsicht seiner schlesischen Wurzeln zu schätzen. In Guttentag verstarb mein Freund und Mitstreiter, Vertreter der deutschen Minderheit im Stadtrat und auch ehemaliger Vorsitzender des Rates Joachim Kiwic, der nach dem Beispiel seines Vaters für seiner Heimat mühelos gearbeitet hat. Viel zu früh verlässt er uns und seine Familie. Immer wenn solche engagierte Menschen uns verlassen, denke ich nicht nur an den gnadenlosen Ablauf der Zeit aber auch an all das was die Verstorbenen uns als Erbe hinterlassen haben. Und auch wenn nach einiger Zeit die Details der Leistung in Vergessenheit geraten, bleibt immer die Tatsache, dass sich die lebendige Gemeinschaft in einer Kette wiederspielgelt. Jeder von uns ist nur ein Kettenglied, in der Kette der Zeit und der Generationen. Und so lange wie wir oder unsere Nachfolger von uns kein brechendes Kettenglied sein werden, solange wird unsere deutsche Volksgruppe in der Heimat bleiben. Józef Pater und Joachim Kiwic, jeder nach seiner Art, haben die Kette nicht gebrochen und das Erbe an uns weitergegeben.