Zaproszony zostałem do Wiesbaden przez Fundację Konrada Adenauera do wygłoszenia wykładu, w którym miałem podjąć próbę znalezienia syntezy pomiędzy współczesnymi oczekiwaniami Polaków, Niemców i wreszcie mniejszości niemieckiej w Polsce wobec Europy. Przyznaję, że temat karkołomny, co sprawiło, że nie udało mi się go zamknąć konkretną konkluzją. Raczej musiałem się skupić na różnicach tych oczekiwań.
Jednak podejmując w wykładzie wątek nas, Niemców mieszkających dzisiaj na Śląsku, Pomorzu, Warmii czy Mazurach, ponownie musiałem wytłumaczyć, dlaczego uważam, że wszyscy w wyniku powojennego przesunięcia granic i wypędzeń utracili swoją ojczyznę (Heimat). Różnica polega wyłącznie na tym, że jedni utracili ją w sensie terytorialnym, a my, którzy w swej geograficznej krainie nadal mieszkamy, utraciliśmy ją kulturowo. I właściwie nie wiadomo, który rodzaj utraty ojczyzny jest bardziej dotkliwy.
Moja kilkudniowa wyprawa przez Śląsk i Czechy do Bayreuth na wyczekiwane od roku szczęście wysłuchania w tej świątyni Wagnera „Tannhäusera”, jednego z jego największych dzieł, znowu boleśnie uświadomiła mi, jak bardzo my, Niemcy w Polsce, zostaliśmy oderwani od swej kultury. To nie tylko język przecież, ale to cała literatura, historia i sztuka, którą powinniśmy byli poznawać od dziecka i z każdą klasą szkolną być bliżej jej skarbów. Tymczasem i w otoczeniu, i w treści naszego wykształcenia pozyskujemy niemal wyłącznie obce wzorce, historię niemającą związku z naszą ojczyzną i zwiedzając miejsca historyczne w niej, łapiemy się na tym, że obca nam jest historia wojny trzydziestoletniej albo że nie wiemy, że każdorazowo król czeski był elektorem Rzeszy wybierającym cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Natomiast dzieci na Śląsku uczą się o powstaniu Chmielnickiego na Ukrainie czy potopie szwedzkim, które nawet minimalnie nie otarły się o Śląsk.
Kiedy bardziej świadomi z nas podejmują jako dorośli ludzie wysiłek poznawania swojej kultury, nadrabiają wieloletnie braki. Dobrze jednak, kiedy tę niesprawiedliwość w ogóle rozumiemy, bo to warunek podjęcia wysiłku niezbędnego dla własnej tożsamości. I w tym kontekście ucieszył mnie komentarz pod moim postem na Facebooku, że życia nie wystarczy, by głębię swego kulturowego dziedzictwa poznać. Komentator napisał, że to dlatego, że zostały nam zrabowane lata 1945–89. Jednak i po 1989 roku tylko własnym wysiłkiem i siłą woli możemy to przezwyciężyć. Nasza tożsamość naprawdę nadal pozostaje wyłącznie w naszych rękach, a nie w szkolnych programach nauczania, które raczej jej dobrze nie służą.
Bernard Gaida