Koniec pewnej historii
- Napisał Bernard Gaida
- Dział: Blogi
Lokalny historyk Dobrodzienia zapisał z dziejów miasta: „W 1893 roku królowa Carola darowała miastu Dobrodzień 40 000 marek na budowę szpitala. (…) Życzeniem królowej było, aby posługę w szpitalu pełniły siostry Elżbietanki ze zgromadzenia, którego założycielką i pierwszą przełożoną generalną była Maria Merkert, zwana »śląską samarytanką«. (…) Z kroniki klasztornej dowiadujemy się, że cztery siostry Elżbietanki, jako pielęgniarki, przybyły do Dobrodzienia 19 czerwca 1894 roku. (…) Uroczyste wprowadzenie Elżbietanek do szpitala odbyło się 26 czerwca 1894 roku. Na uroczystość przybyła królowa Carola z małżonkiem Albertem oraz matka generalna Melchiora Klamt z dwiema siostrami-pielęgniarkami, Wiktorią i Łucją”.
W tekście mowa o saksońskiej królowej Caroli i jej mężu oraz oczywiście o początku historii klasztoru sióstr Elżbietanek w Dobrodzieniu. Historia ta liczy już 126 lat, siostry przeżyły wraz z mieszkańcami miasta zarówno dwie wojny światowe, jak i nieszczęsny podział Górnego Śląska pomiędzy dwa państwa i wreszcie ogromną wymianę ludności po powojennym przesunięciu granic. Siostry od początku aż do ich usunięcia w czasach PRL służyły jako pielęgniarki w Miejskim Szpitalu, który od 1898 roku nosił na cześć fundatorki nazwę „Königin-Carola-Stift”. Oczywiście w PRL ta nazwa zniknęła, ale wraz z utworzeniem w jego murach powiatowego Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego zainicjowałem nadanie mu ponownie imienia Królowej Karoli. I tak się też stało.
Siostry nawet usunięte z posługi szpitalnej pozostały pielęgniarkami i pamiętam, że to właśnie one przychodziły do domów wykonywać zastrzyki i czuwać przy łóżkach umierających. W ostatnich dziesiątkach lat posługiwały w zakrystii i opiekowały się młodzieżą. I nagle w niedzielę usłyszałem suchą informację, która zabrzmiała dla mnie jak grom z jasnego nieba. Wspólnota Sióstr Elżbietanek w Dobrodzieniu zostanie zlikwidowana. W skali naszej wspólnoty mieszkańców to kolejna bolesna wyrwa w ciągłości historycznej i tożsamości miasta rozciągniętej od czasów Cesarstwa Niemieckiego, poprzez Republikę Weimarską, III Rzeszę, PRL i RP.
Może dla prowincji zakonnej czy dla kurii diecezjalnej to decyzja administracyjna, ale dla nas w Dobrodzieniu to jakaś forma odwrócenia się struktur kościelnych od wiernych. Dom zakonny związany też z życiem św. Edyty Stein pewnie zostanie sprzedany i jedynym ich śladem pozostanie estetycznie urządzona kaplica szpitalna z witrażami św. Elżbiety i św. Barbary, w której również znajduje się podarowana przez królową Carolę figura Serca Pana Jezusa. Ale na jak długo?
Bernard Gaida