W Bytomiu poświęcili skwer ofiarom Tragedii Górnośląskiej
- Napisane przez Łukasz Biły
- Dział: Regiony
W powojennej historii Górnego Śląska deportacje kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców tego regionu do pracy przymusowej w Związku Sowieckim w 1945 r. stanowią wydarzenie szczególne. Przypominając tzw. Tragedię Górnośląską władze Bytomia postanowiły postawić zarówno pomnik, jak i nazwać imieniem jej ofiar miejski skwer.
Z oczywistych względów w okresie PRL temat ten nie był omawiany ani w publicznym dyskursie, ani w badaniach historycznych. Trwał natomiast w pamięci społecznej większości rodzimych mieszkańców Górnego Śląska. Temat był skutecznie „skuwany” niczym niemieckie napisy na nagrobkach czy pomnikach w ramach akcji „odniemczania” czyli powojennej polonizacji naszego regionu.
Mimo znaczącego przyrostu wiedzy o mechanizmach deportacji w toku ponad 20 lat badań i popularyzacji tematu wywózek, wciąż można zauważyć w dyskursie publicznym uproszczenia i deformacje problemu. Można odnieść wrażenie, że prowadzona po wojnie akcja „odniemczania” trwa nadal.
Lata wojny boleśnie zapisały się w pamięci mieszkańców Górnego Śląska, którzy z jako obywatele Rzeszy przelewali krew na wszystkich frontach Europy i Afryki spełniając swój obowiązek wobec Ojczyzny. Również mieszkańców przedwojennego polskiego województwa Śląskiego, którzy znaleźli się w sferze działań związanych z polityką narodowościową Niemiec zmierzającą do tzw. „odzyskania Ślązaków dla niemczyzny” co wiązało się z wprowadzeniem Niemieckiej Listy Narodowościowej (DVL) i w konsekwencji służbą w armii niemieckiej często w charakterze żołnierzy drugiej kategorii.
Trzecia Rzesza ponosiła klęski na wszystkich frontach, a na Śląsk zbliżała się Armia Czerwona z żądnymi zemsty „krasnoarmiejcami”, którzy po drodze widzieli wystarczającą liczbę zrównanych z ziemią wiosek i wymordowanych rodaków, by teraz nie okazywać żadnej litości stronie przeciwnej. W czasie odwetu kwestie niedookreślonej przynależności narodowej mieszkańców Górnego Śląska nie miały najmniejszego znaczenia. Dla żołnierzy sytuacja była prosta, zwłaszcza po przekroczeniu dawnej granicy III Rzeszy sprzed 1 września 1939 roku. Wchodzili na tereny niemieckie i jakakolwiek litość tak wobec żołnierzy, jak i cywilów, którzy pozostali na miejscu, była niedopuszczalna. W związku z tym przejście frontu było jednoznaczne z ofiarami cywilnymi oraz rabunkami, gwałtami i podpaleniami.
Niemcy, Polacy lub po prostu „tutejsi” zostali przez Sowietów potraktowani jako swoista część niemieckich reparacji wojennych i wywiezieni do pracy przymusowej w ZSRR.
Alianci zachodni w Jałcie (4-11 lutego 1945 r.) wyrazili zgodę na potraktowanie darmowej pracy Niemców jako jednej z form reparacji dla zniszczonego wojną ZSRR jednak władze tego kraju i tak już wcześniej stosowały politykę faktów dokonanych. To co dotknęło tak boleśnie mieszkańców Górnego Śląska dotknęło także niemiecką ludność cywilną z terenów Rumunii, Węgier i Jugosławii. Choć teoretycznie z tych terenów do obozów GUPWI (Głównego Zarządu do Spraw Jeńców Wojennych i internowanych NKWD ZSRS) mieli trafić obywatele narodowości niemieckiej, to kwestie narodowościowe odgrywały rolę drugorzędną. Kluczowe znaczenie miała liczba osób zabranych do pracy. Taki sam los miał spotkać mieszkańców Prus Wschodnich i Górnego Śląska. Podstawą tej akcji była decyzja GOKO (Państwowy Komitet Obrony) z 3 lutego 1945 r. o „zmobilizowaniu” i deportowaniu do ZSRS Niemców z tych dwóch regionów. Ze względu na pograniczny charakter i skomplikowaną sytuację narodowościową wspólny los „wywózki” połączył osoby o bardzo różnym podejściu do swej przynależności narodowej. W największej liczbie internowano mieszkańców przedwojennej „niemieckiej” części górnego Śląska (Bytom, Gliwice, Zabrze i cała opolska część Górnego Ślaska). Internowano jednak również mieszkańców przedwojennego województwa śląskiego, którzy zostali objęci niemiecka polityką narodowościową, czyli m.in. nadawaniem im różnych kategorii DVL.
W okresie od lutego do kwietnia 1945 r. z terenu Górnego Śląska i Prus Wschodnich deportowano do ZSRS ponad 77 tys. osób uznanych za Niemców. Ponieważ deportacje trwały jeszcze po tym czasie historycy zajmujący się tym tematem szacują, że łącznie z Górnego Śląska i Prus Wschodnich wywieziono 94,6 tys. osób z czego 90 tys. Z Górnego Śląska. Niestety można mieć wątpliwości co do tej liczby, jest ona bardzo nieostra i obarczona wieloma znakami zapytania. Dyskurs publiczny dość swobodnie przytacza różne dane i opinie na ten temat. Ciągle prowadzone są jednak badania naukowe, których wyniki skłaniają do formułowania bardzo wyważonych opinii o czym należy pamiętać podczas niekiedy „gorących” dyskusji odbywających się w szeroko pojętej sferze publicznej.
Po tak dość ogólnym wstępie historycznym wróćmy jednak do pomnika Ofiar Tragedii Górnośląskiej, który został uroczyście odsłonięty w Miechowicach.
Uroczystości odsłonięcia pomnika i nadania nazwy skwerowi, rozpoczęły się od Mszy Świętej w kościele Krzyża Świętego. Przed kościołem znajduje się pomnik z Jezusem na krzyżu zaś na jego cokole tablica ze skutymi napisami. Widoczny tekst pochodzi z 1 Listu Św. Pawła do Koryntian (1 Kor 1,18): „Denn das Wort vom Kreuz ist denen, die verlorengehen, Torheit; uns aber, die wir errettet werden, ist es Gottes Kraft”, co w j. polskim brzmi: „Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia” . Tablica jest typowym przykładem „odniemczania”. Nie o cytat z Pisma Św. tu jednak chodzi, a o „skuwanie” pamięci. W naszym przypadku pamięci o Ofiarach Tragedii Górnośląskiej. Podczas trwającej ponad dwie godziny uroczystości o Niemcach jako ofiarach jej uczestnicy usłyszeli tylko raz: „szykany (…) dotykały ludzi deklarujących się jako Niemcy, jako Ślązacy i jako Polacy, zarówno katolików jak i ewangelików, których jedyną winą było to że ich tożsamość i osobista historia nie odpowiadały wyobrażeniom władz o obywatelu idealnym”. (list Henryka Mercika, wicemarszałka woj. śląskiego)
Zebrani pod pomnikiem mogli za to usłyszeć o „świętym zobowiązaniu wobec śląskich górników, hutników, kolejarzy, księży oraz powstańców śląskich, weteranów kampanii wrześniowej z 1939 r., konspiracji antyhitlerowskiej zamordowanych w pojedynczych i zbiorowych egzekucjach po wkroczeniu na tą ziemię bezwzględnej Armii Czerwonej (…) którzy bardzo długo czekali na elementarna prawdę historyczną jak i godne upamiętnienie”. (Kazimierz Szaliński, przewodniczący komitetu upamiętnienia ofiar Tragedii Górnośląskiej w Bytomiu).
50 lat temu, wtedy 20 lat po wojnie, kiedy w pamięci ludzkiej tak mocno jeszcze tkwiły wojenne rany, Europę dzieliła żelazna kurtyna, Berlin dzielił betonowy mur, pozostałych w Polsce Niemców poddawano „odniemczaniu”, biskupi polscy wykazali się wielką odwagą pisząc do biskupów niemieckich m.in. „W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do Was, siedzących tu na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie.”
Widać wielkiej odwagi potrzeba, by z okazji takich uroczystości znalazło się miejsce dla niemieckiej flagi, by powiedzieć o krzywdzie jakiej doznali Niemcy, Polacy – Górnoślązacy, by Niemcy, którzy nadal żyją na tej ziemi doczekali się elementarnej prawdy historycznej i godnego upamiętnienia swoich przodków.
Autor: Joachim Makowski.