Log in

Pełnomocnik marszałka śląskiego zarzuca Niemcom rewizjonizm

W liście pt. „Niemieckie puzzle”, zamieszczonym w Rzeczpospolitej 9 czerwca, pełnomocnik marszałka śląskiego dr Andrzej Krzystyniak zarzuca Niemcom m. in. że „nie przestali myśleć o ziemiach utraconych po Drugiej Wojnie Światowej”, mając na myśli ponowne przyłączenie do Niemiec, atakuje również polski Sejm i mniejszość niemiecką.

Tekst doktora Krzystyniaka pełen jest niepokojącej agresji oraz symboliki „walki o Śląsk”, która w XXI wieku – wieku, w którym mniejszość niemiecka wraz z większością polską „wspólnie działają na rzecz rozwijania dobrobytu społeczeństwa” (Słowa de facto prezydenta elekta Andrzeja Dudy w Kędzierzynie-Koźlu 15 marca br.) – nie powinna mieć miejsca. Mniejszość niemiecka od lat jest cenionym partnerem zarówno w aspekcie politycznym, kulturowym jak i gospodarczym, nie tylko na Śląsku, ale także np. na Pomorzu czy Warmii i Mazurach, gdzie samorządowcy różnych opcji politycznych chętnie i często goszczą na jej projektach. Takie przyjacielskie relacje są podstawą do nawiązywania niezwykle owocnej współpracy na linii większość-mniejszość, także w aspekcie gospodarczym, tworzenia miejsc pracy, czy poprawy infrastruktury. Wzbudzanie w społeczeństwie potrzeby - jak określił to pełnomocnik marszałka - „walki o Śląsk”, jest dla tej dobrej współpracy na rzecz wszystkich obywateli niezwykle toksyczne, może tylko burzyć zgodę, zamiast ją rozbudowywać.

Już na samym początku artykułu zresztą pada kuriozalne stwierdzenie: Tylko niepoprawni optymiści mogą twierdzić, iż Niemcy przestali myśleć o utraconych na rzecz Polski po II wojnie światowej ziemiach. Chęć ponownego przyłączenia Śląska do Niemiec, którą dr Krzystyniak ma na myśli, to dawno zatarte tendencje wąskich grup marginesu wypędzonych. Zdecydowanie bardziej adekwatne jest odniesienie się do współczesnych ekspertów. To też można zacytować wybitnego, wielokrotnie nagradzanego profesora nauk ekonomicznych prof. Romualda Jończego, który tak pisze o rzekomych rewizjonistycznych tendencjach: Państwo niemieckie po kosztownych doświadczeniach z NRD z pewnością nie (ma takich tendencji). Władze Opolszczyzny, w której antyniemieckie fobie nie całkiem zamarły, też nie. Sama mniejszość niemiecka też chyba nie, bo dla niej ważny jest Heimat, właśnie mała ojczyzna, i lojalność w stosunku do państwa są elementami jej kultury cywilizacyjnej. Z kolei takie pojęcia jak Volk (naród) czy Vaterland (kraj ojczysty) zostały zbezczeszczone w latach 30. ubiegłego wieku i Niemcy, nie tylko z Opolszczyzny zresztą, reagują na nie alergicznie. PRL czy Rzeczpospolita bynajmniej ich z tego nie wyleczyły.

W dalszej części listu wyczytać można nie tylko krytykę na mniejszości niemieckiej, pojęciu tak ważnej wielokulturowości, ale także na inicjatywie Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, który niedawną konferencją o Tragedii Górnośląskiej dał ważny sygnał dla chęci obiektywnego i prawdziwego pokazywania historii, dla pokazywania tego, że byli niemieccy zbrodniarze, ale były także niemieckie ofiary. Win tych pierwszych nikt nie kwestionuje, a wiedza na ich temat zawarta jest powszechnie w książkach historycznych na każdym szczeblu edukacji. Jednak także ci drudzy, którzy wycierpieli straszliwe męki tylko ze względu na narodowość, domagają się czci i pamięci.

Jedyne co w tekście napawa optymizmem, to fakt zacytowania listu otwartego przewodniczącego ZNSSK Bernarda Gaidy ws. Herberta Czai, szkoda tylko, że Pan Krzystyniak zacytował tylko wyrwaną z kontekstu część listu, a przecież czytelnicy powinni poznać także pozostałe fragmenty, w których m. in. śp. prof. Władysław Bartoszewski wypowiadał się na temat dr Czai, mówiąc o jego działalności antyhitlerowskiej oraz gorliwej myśli chrześcijańskiej. Odciążają Herberta Czaję także wybitni historycy tacy jak Krzysztof Ruchniewicz czy Sebastian Rosenbaum z katowickiego IPN.

Pan Krzystyniak pyta również, co chce uzyskać mniejszość niemiecka w sferze publicznej i kulturowej. Z pewnością nie pragnie – jak doktor insynuuje – udowodnić, że ma większe prawo do Śląska, gdyż Śląsk jest domem różnych kultur i narodowości, Polaków, Niemców, Czechów i wszystkich innych, którzy z nim związali swoje życie już od wieków. Mniejszość niemiecka pragnie by Śląsk, ba cała Polska była krajem dostatnim i respektującym specyficzne potrzeby wszystkich swoich obywateli i o taką rzeczywistość wraz z polskimi sąsiadami zabiega codziennie. Przecież jej członkowie tutaj płacą podatki, zakładają swoje firmy, tworząc miejsca pracy (z powodu ponadprzeciętnej znajomości języka niemieckiego na Górnym Śląsku lokuje się wiele inwestycji niemieckich, zwłaszcza średniej wielkości), oferuje szkoły dwujęzyczne, pobudza życie kulturowe koncertami czy konferencjami, urozmaicając codzienność. To wszystko czyni w specyficznym dla niej wykonaniu, ale czy można ją za to atakować? Pan doktor atakując wielokulturowość, zaatakował także np. mniejszość polską na Zaolziu, gdzie festyny odbywają się tylko w języku polskim, czy mniejszość polską na Litwie, która od lat walczy o polską pisownię nazwisk czy miejscowości.

W nadziei na dalsze, owocne stosunki w ww. aspektach trzeba wierzyć, że dr Krzystyniak będzie uprawiał bardziej rozważną publicystykę. Ta w obecnym wykonaniu, to generowanie sztucznych konfliktów i niezgody, która z pewnością nie przysłuży się ani mniejszości niemieckiej, ani tym bardziej polskiej rzeczywistości.

Ostatnio zmieniany środa, 08 luty 2017 23:45