Bernard Gaida: Herberta Czai nie trzeba by wybielać, gdyby go nie oczerniono
- Napisane przez Łukasz Biły
- Dział: Regiony
Redaktor Semik odpowiedziała na list otwarty przewodniczącego. Dziennikarka ponownie zaatakowała nieżyjącego już posła CDU Herberta Czaję, którego wcześniej nazwała nazistą. Zapytaliśmy przewodniczącego ZNSSK Bernarda Gaidę o zdanie na ten temat.
VdG.pl: Pani Teresa Semik opublikowała na łamach Dziennika Zachodniego kolejny artykuł, w którym stara się ugruntować opinię o tym, że Herbert Czaja był nazistą. Czy jej argumenty do Pana przemawiają?
Bernard Gaida: Właśnie tutaj jest problem. Po dwóch tygodniach spodziewałem się, że albo protest utonie we wstydliwym milczeniu Dziennika Zachodniego albo pojawi się poważna odpowiedź. Nie spodziewałem się tak chaotycznej i nic nowego nie wnoszącej odpowiedzi, z której wynika, że Pani Redaktor Semik nawet nie zrozumiała, że nie pisałem na temat tablicy pamiątkowej dla Czai, lecz na temat pomówienia go o ideologię nazistowską, która była mu obca. Ani słowem nie tknęła Pani Semik relacji cytowanych przeze mnie Polaków, którzy Czaję poznali osobiście. Słusznie, bo jak mogła by ośmielić się zaprzeczać świadectwu ś.p. Prof. Bartoszewskiego, który podziwia katolicką żarliwość Czai i jego wrogi stosunek do pogańskiej ideologii nazizmu. Ten sam rys znalazłaby Pani Semik w archiwum UJ, gdzie znajduje się oświadczenie promotora pracy doktorskiej Czai, prof. Kleczkowskiego, jednego z aresztowanych profesorów UJ. W 1946 roku pisze on o wrogim stosunku Dr Czai do nazizmu, świadczy o tym, że nigdy nie był on członkiem NSDAP czy innych nazistowskich organizacji. Smutkiem natomiast napawa mnie fakt, że mój apel o moralne podejście do osoby już nie żyjącej, a wielce zasłużonej, nie tylko nie został zrozumiany, ale przeciwnie ponownie drastycznie naruszony. Przykładem tego jest nieuczciwe operowanie argumentem, że Volksdeutsch nie mógł być przyjęty do NSDAP z formalnych przyczyn i wyciąganie z tego wniosku, że gdyby Czaja mógł to by do NSDAP wstąpił. Ten poziom argumentacji przystoi prasie brukowej, ale jak do tej pory sądziłem nie gazecie typu Dziennik Zachodni. Dla mnie to obrzucanie na oślep błotem w nadziei, że nawet jeśli kogoś będzie się oczyszczać to błota powinno być tyle, by zawsze jakiś brud pozostał.
VdG.pl: Redaktor Semik w swoich argumentach podaje, że Czaja był członkiem VdH. Ta organizacja obecna jest dziś w działalności studentów niemieckich w Polsce, na Węgrzech czy w Danii. Członkiem podobnej korporacji był na przykład kardynał Ratzinger, późniejszy papież. Jak może się Pan do tego odnieść?
Bernard Gaida: Nie wiem jak zachowywała się ta organizacja w Krakowie po przejęciu władzy w Rzeszy przez Hitlera w 1933 roku. Nie wiem też czy i jak długo był Czaja członkiem VdH. Zapewne była ona w jakimś większym czy mniejszym stopniu pod wpływem ideologii nazistowskiej, ale znów ważne jest, co o stosunkach wewnętrznych wśród niemieckich studentów UJ pisze w swym już wyżej cytowanym oświadczeniu prof. Kleczkowski. Według jego relacji Czaja ze względu na swoje światopoglądowe odrzucenie ideologii płynącej z NSDAP był częstym obiektem wrogości studenckich organizacji utożsamiających się z nią. Z tej relacji wynika ponadto, że przed wojną polski, zdolny student germanistyki Herbert Czaja pomimo, że był zaproponowany przez polskie ministerstwo do otrzymania stypendium Uniwersytetu Humboldta dla zagranicznych studentów germanistyki, przez III Rzeszę został z tej listy skreślony. Dziwię się, że pani Semik tak bardzo stroni od relacji świadków czasu i osób znających Czaję. Jest to chyba najlepszy dowód na pisanie pod z góry przyjęta tezę. Z obiektywizmem nie ma to jednak nic wspólnego.
VdG.pl: Kolejnym argumentem dla zarzutów o nazizm ma być to, że Herbert Czaja „na pewno nie bronił Polski przed niemieckim agresorem”, tymczasem jak pisał ś.p. prof. Kleczkowski „Czaja pracował dla Polski i działał dla Polski”. Wiadomym też jest, że na uniwersytecie pomagał swoim prześladowanym polskim kolegom. Skąd dwa tak różne obrazy posła CDU?
Bernard Gaida: Nie jestem historykiem, ale gdy mam wątpliwości to z nimi rozmawiam, pytam o źródła, czytam je. W tematach polsko-niemieckich spotykam się często ze skrajnie różnymi interpretacjami tych samych faktów. Otóż wszyscy piszą na przykład, że po likwidacji UJ przez okupanta dr Czaja zajmował się zabezpieczaniem zasobów uniwersyteckich. Z tym, że jedni uważają to za działanie będące „de facto” elementem tej likwidacji, a tymczasem znów prof. Kleczkowski ten właśnie fakt uznaje za wielką zasługę Czai pisząc: „Po zamknięciu uniwersytetu i aresztowaniu profesorów, pomógł on przy ratowaniu zasobów katedry, ich zachowaniu i uchronił dużą część dokumentacji uniwersytetu przed unicestwieniem”. W liście otwartym przytaczam opinię, że przyczynił się on także do uwolnienia samego profesora Kleczkowskiego. Ale dla z góry przyjętej tezy pani redaktor Dziennika Zachodniego taka relacja jest zbyteczna, więc się nią nie zajmuje.
VdG.pl: Czy mniejszość niemiecka ma w planach jakieś dalsze inicjatywy w związku z tematem?
Bernard Gaida: W zakresie tablicy nie mogę się wypowiedzieć, gdyż tutaj inicjatorem musiałby być wnioskodawca czyli TSKN Woj. Śląskiego i jego przewodniczący Marcin Lippa. Ja w tej sprawie wystąpiłem bardzo osobiście, oburzony bardziej moralnym niż faktograficznym poziomem tego dziennikarstwa, jaki w sprawie Herberta Czai zaprezentował Dziennik Zachodni. Riposta pani Semik pozbawiona jest nie tylko nowych argumentów, nie tylko próby zaprzeczenia wybitnym polskim relacjom pokazującym Czaję w dobrym świetle, ale najbardziej pozbawiona jest szlachetnej odwagi przyznania się do błędu i próby ich naprawienia, a pełna zawziętości. Myślę, że najważniejszy obowiązek moralny wobec osoby dr Herberta Czai, który kilka miesięcy temu obchodziłby 100 urodziny spełniłem. Nie wiem, czy należy się jeszcze tematem zajmować, skoro głos tak naprawdę należy do Pani Semik, a przykład odpowiedzi pokazuje, że przy manipulacji dokumentami wytworzonymi przez komunistów, w których wiarygodność sami nie wierzyli, skoro nigdy nie sformułowali oskarżenia, krytyka zewnętrzna przegrywa. Oczywiście na obronę pani redaktor należy zaznaczyć, że w opieraniu się na argumentach komunistycznej propagandy, nie jest osamotniona, bo również przyjmuje je w swojej analizie wicewojewoda Pan Piotr Spyra. Historycy mają inne zdanie na ten temat. Pani Semik pisze, że Herberta Czai nie da się wybielić, a ja powiem, że przy wielu kontrowersjach w jego powojennych poglądach politycznych jest on na tyle znaczącą postacią, że nie trzeba by go wybielać, gdyby go nie oczerniono. Pisząc te słowa czuję w sobie refleksję, że przez odejście osób takiego formatu jak premier Mazowiecki czy prof. Bartoszewski Polska traci ludzi, którzy właśnie poprzez przeżycie dramatu wojny i podwójnego totalitaryzmu rozumieli, że spory Polaków z Niemcami i inne spojrzenia na ten czy inny fakt nie mogą być jak przed 1989 rokiem nadal abstrahowane od szacunku dla człowieka, jego indywidualnego losu, cierpienia i uczuć bez względu na jego narodowość. Paradoksalnie polemika z Dziennikiem Zachodnim i poparcie polskich historyków, którzy wyposażyli mnie w wiele tekstów źródłowych, a zwłaszcza rozmowy z ks. Abp. A. Nossolem pokazały mi, że warto zgłębiać trudne prawdy i warto nawet w takim sporze historycznym stawać po stronie prawdy jako zobowiązania moralnego. Ale niełatwo znaleźć do tego partnerów. W samej sprawie Dziennika Zachodniego pozostaje mi chyba jedynie podjęcie decyzji czy w związku z tym poziomem dziennikarstwa warto mi go nadal prenumerować.
Linki:
Teresa Semik: Herberta Czai nie da się wybielić. Nie można go uhonorować tablicą na polskiej szkole
List otwarty przewodniczącego Bernarda Gaida ws. Herberta Czai